poniedziałek, 6 stycznia 2014

O "wielkiej klęsce" i tyle

UWAGA! TEKST, KTÓRY ZAMIERZASZ PRZECZYTAĆ MOŻE ZAWIERAĆ TREŚCI, Z KTÓRYMI SIĘ NIE ZGADZASZ.

Porażka siatkarek odbija się szerokim echem w całej Polsce. Zresztą nie tylko Polsce.
Szczerze mówiąc - szukając winnych, nie spojrzałabym nawet na siatkarki. Na sztab również nie, choć w Polsce zwykliśmy zwalać całą winę na trenerów, co prowadziło do ich zwolnień, zatrudnienia nowego szkoleniowca i tradycyjnej obietnicy typu "Mierzymy w medal". Ciągłe zmiany zaczęły nawet irytować kibiców, co jednak nikogo nie interesuje.
PZPS. Cały sekret porażki. Sekret klęski nieuniknionej, do której zmierzaliśmy od paru dobrych lat. Żaden trener nie był w stanie postawić na młode zawodniczki, które TERAZ mogłyby być jak taka van Hecke. Mogłyby punktować każdą drużynę, a my ze spokojem patrzylibyśmy na naszą kadrę, na jej przyszłość.
Nikt nie wciśnie mi kitu, że każdy trener był tchórzem i bał się stawiać na młode. Nie wierzę w coś takiego. Ale za to wierzę, że każdy z nich działał pod presją PZPSu. Powtarzanie tej samej śpiewki o wielkich ambicjach, nadchodzących wygranych to grożenie trenerowi palcem - "Pamiętaj, jak powinie ci się noga - wylecisz pierwszy". A co zrobić, żeby nie powinęła się noga? Nie ryzykować. Stawiać na zawodniczki ograne, które z niejednego pieca chleb jadły, wygrały niejeden turniej. Bo tak łatwiej. Ogrywanie młodych jest niewygodne, prawdopodobnie poniesie za sobą parę bolesnych porażek, ale kogo będzie to interesowało, gdy owe niedoświadczone dziewczyny nabiorą wiatru w żagle i pozwolą kadrze na stanie się jedną z lepszych na świecie. Nasze władze zdają się tego nie rozumieć. Ja wiem, że to co piszę jest niepoprawne politycznie, bo kibic nigdy nie krytykuje (swoją drogą - dlaczego?), a szczególnie gdy ma zaledwie 16 lat i przy próbach konstruktywnej krytyki jest nazywany sezonowcem.
Nie chce mi się też słuchać o tym, że któraś siatkarka (albo jakiś siatkarz) była PROSZONA o granie w kadrze. Serio? To trzeba prosić? Nie wiedziałam. Jak nie chce grać - niech nie gra. Dam sobie rękę uciąć, że w Polsce mamy mnóstwo młodych zawodniczek, które gryzłyby zębami parkiet, byleby dostać koszulkę reprezentantki Polski. Ale kogo to interesuje? Lepiej żeby młoda, ambitna przyszłość polskiej siatkówki grała w I lidze, grzała ławę w OrlenLidze. A potem to nie ma kogo powołać do kadry. Ciekawe czemu... Hm, może dlatego, że stare (stare pod względem sportowym) zawodniczki najzwyczajniej w świecie nie mają sił, a młode zdają się nie istnieć (tylko i wyłącznie dzięki superpolityce władz, które bardziej cenią zawodniczki zagraniczne i wolę je ogrywać, żeby potem zlały naszą reprezentację)?
Przed meczem z Belgią spodziewałam się łatwej wygranej. Ale wraz z upływem czasu - zaczynałam rozumieć, że porażka jest nieunikniona. Zmierzamy do niej w każdym momencie, działania podjęte w świecie polskiej siatkówki są tylko z pozoru spektakularne, tak naprawdę prowadzą do porażki. Fajnie, że kadetki zdobyły złoto, ale czy któraś z nich będzie miała szansę się rozwinąć? Czy ktoś pozwoli jej wejść na boisko w koszulce reprezentantki Polski, czy jedynie posadzi na ławie i powie "patrz jak grają starsze"? A starsze znowu się wyczerpią, i znowu problem będzie ten sam - stare za stare, młode już nie takie młode, a w dodatku nieograne. Błędne koło. Dopóki ktoś nie zrozumie, że pora zmienić myślenie - będziemy się zachwycać medalami tylko po to, aby potem nawet nie przejść kwalifikacji.
Czego jeszcze nie rozumiem? Nie rozumiem takiego długiego szukania przyczyn porażki.  To, co piszę wydaje się być proste i logiczne, jak ktoś tego nie rozumie to musi być nieźle ograniczony i bardzo chciałabym powiedzieć, że nasze władze takie nie są. Życzę im jak najlepiej i chciałabym z ich ust usłyszeć - "Tak, ostatnie parę lat było trochę trudnych dla polskiej siatkówki, mamy w tym swój udział. Teraz czas odbudować drużynę. Z nowymi zawodniczkami i nadziejami, bez pośpiechu".  Ale zamiast tego słyszę "Patrzmy z optymizmem w przyszłość". Te słowa nic mi nie dają, a i moja wiara ma swoje granice. Żadne z działań nie wprowadza optymizmu w moje myślenie o przyszłości naszej siatkówki.
Następne parę lat może być trudne. Lepiej się od razu na to nastawić. Podejrzewam, że jeszcze nie raz spadniemy - może już nie tak boleśnie, bo powoli przyzwyczajamy się do nachodzących znienacka porażek. Ale powtarzam, dopóki ktoś tu nie zrozumie istoty budowania drużyny - nie zbudujemy nic. Jest mnóstwo młodych zawodniczek, które wydają się być gotowe do założenia koszulki reprezentantki Polski.
Praca wkładana w trenowanie zawodniczek w wieku kadeckim czy juniorskim idzie na marne. Co z tego, że mamy SOSy czy SMSy, skoro żadna z zawodniczek tam szkolonych nie ma gwarancji, że w przyszłości wspomoże dobrą drużynę ligową czy też kadrę. Nie chodzi o to, że ma być pewna, że nagle będzie tą najlepszą, drugą Skowrońską czy trzecią Glinką, ale ma mieć gwarancję, że jej potencjał będzie dla trenerów skarbem i czymś, co na pewno będzie wykorzystane. Idea SOSów - szlachetna i naprawdę rewelacyjna, ale życiowo - do dupy.
 Przegrajmy parę imprez z rzędu, ale grajmy tym samym składem, z tym samym trenerem, a wreszcie to ogrywanie przyniesie efekty. Nowy trener to nowa wizja zespołu, a zostawiając tego samego trenera nie skazujemy się na ciągłe zmiany. Wolę patrzeć na zagrywkę popsutą przez 18-letnią zawodniczkę, która ze skruchą spojrzy na trenera i będzie wiedziała, że następnym razem zrobi wszystko, by zagrywka była dobra. Wolę patrzeć na porażki młodych dziewczyn, które z dnia na dzień będą coraz lepsze.
Chciałabym też, żeby kibice mieli w polskiej siatkówce głos. Albo żeby ten głos przemawiał przez usta kogoś na stołku. Bo jak na razie komentarze kibiców są traktowane jako niegroźne, spokojne i bezwartościowe. Może wreszcie się to zmieni.
Czego boją się działacze? Może kibiców (choć przecież za bardzo się nimi nie przejmują)? Wydaje się, że całkiem niesłusznie, bo kibice stają się powoli gotowi do przyjmowania porażek na klatę, wyciągania z nich wniosków i świadomości, że poświęcenie w postaci stawiania na młodych ma swój sens. Zrozumienie dla zawodników, którzy stawiają pierwsze kroki w seniorskiej siatkówce jest dużo większe aniżeli zrozumienie dla starych wyjadaczy.
Wielką klęską stają się też ceny biletów. Wiadomo, że polscy kibice będą na meczu za wszelką cenę, ale siatkówka może zacząć nas dzielić, a nie łączyć. Na to też warto spojrzeć.
Porażka zawsze jest częścią sportu i trzeba znaleźć drogę do poradzenia sobie z nią. Jeden zwolni trenera, pożegna go w jakiś mało elegancki sposób, zawodników potraktuje po macoszemu. A drugi - zostawi trenera na swoim stanowisku, poszuka z nim rozwiązań, a może poszuka nawet winy w sobie (bo taka zawsze się znajdzie, gdy się dobrze poszuka).
Pisząc to, nie miałam na celu krytykowania zawodniczek, trenerów czy nawet działaczy. Stwierdzam to, co widzę i wiem, że nie jestem w tym osamotniona. Wiem też, że mój głos nie ma znaczenia, ale chyba taka forma wyrażenia tego, co sądzę była najodpowiedniejsza. Życzę naszej siatkówce, kibicom wielu sukcesów, które nie odejdą od nas niepostrzeżenie, a zostaną na zawsze :)