sobota, 6 listopada 2010

"Pierwsze koty za płoty"

Po pierwszym meczu drugiej fazy MŚ możemy odetchnąć z ulgą. Nasze kochane siatkarki pokonały 3:2 Koreanki. Po pierwszym secie tego spotkania nikt nie przypuszczał, że Polki zdołają się podnieść. Sromotna przegrana do 12 i to w bardzo złym stylu. Masa prostych błędów nie pozwoliła się dziewczynom rozwinąć w tym senie. Jednak w tej krótkiej przerwie zdołały się zmobilizować i wyjść na boisko ze "świeżą" głową. Nie popełniały tylu błędów w zagrywce i udało się trochę przycisnąć tym elementem Koreanki. Dużo lepiej spisywały się też w obronie i ataku. Role na boisku zupełnie się odwróciły. Można powiedzieć, że spokojnie wygrały tego seta do 17. Kolejna partia również rozpoczęła się bardzo dobrze. Dziewczyny grały świetnie. Możne było zobaczyć kilka pięknych, bardzo długich wymian, gdzie zawodniczki w obronie wyciągały piłki wręcz niemożliwe do podbicia. Większość tych akcji wygrały Polki przez co zdobyły dość dużą przewagę. Niestety kilka błędów i mało brakło, a byłaby zacięta końcówka, ale po dobrej zagrywce Ani Werblińskiej dziewczyny zakończyły tego seta. Czwarta partia już od początku nie układała się po naszej myśli. Koreanki odskakiwały nam na 2-3 punkty, a gdy zdążyłyśmy je dogonić one znowu wypracowywały sobie przewagę. Seta tego nie udało się wygrać i musieliśmy z niecierpliwością czekać na tie-breaka, w którym zostały rozdane ostatnie karty tego pojedynku. Ten set był chyba najbardziej wyrównany. Od początku walka punkt za punkt i emocjonująca końcówka, która w ostateczności padła łupem Polek.
Dobrym posunięciem Jerzego Matlaka w dzisiejszym meczu było przesunięcie Gosi Glinki na atak. Asia Kaczor sobie zbytnio nie radziła dzisiaj w tym elemencie i resztę spotkania obejrzała z kwadratu dla rezerwowych. Świetnie na przyjęcie wprowadziła się Karolina Kosek, która też zakończyła dzisiejsze spotkanie skutecznym atakiem. Zobaczyliśmy też dzisiaj na boisku Agnieszkę Bednarek, która chyba jeszcze nie do końca wyleczyła tego kciuka, ale i tak spisywała się całkiem nieźle ( no może oprócz tych nieskończonych przechodzących piłek). Nasze siatkarki lubią serwować polskim kibicom, którzy tak świetnie dopingują je w japońskich halach prawdziwe horrory zakończone happy endem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz