Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Final Eight. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Final Eight. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Przegrana na zakończenie WGP, polskie kadetki poza podium.

MŚ kadetek

Serbia - Polska 3:0
(25:21, 25:13, 25:18)


Składy zespołów:
Polska: Janicka (7), Głaz (3), Flakus (2), Wójcik (3), Chojnacka (9), Gajewska (3), Korabiec (libero) oraz Twardowska (4), Grajber (3), Tobiasz i Strózik
Serbia: Popović (10), Canak (9), Cikiriz (10), Lukić (9), Busa (12), Mirković (5), Stepanović (libero) oraz Mitrović (1)

W meczu o brąz Polki przegrały z reprezentacją Serbii. Mimo to - gratulujemy, czwarte miejsce na Mistrzostwach Świata to bardzo dobry wynik, a nasze kadetki pokazały, że są naprawdę zgraną i groźną dla każdego ekipą. Jeszcze raz - gratulacje, i życzenia jeszcze większych sukcesów. : )



World Grand Prix

Chiny - Polska 3:0
(25:20, 25:17, 25:22)

Składy zespołów:
Chiny: Wang Yimei (15), Yang Jie (7), Hui Ruoqi (14), Wei Qiuyue (2), Yang Junjing (10), Ma Yunwen (9), Shan Danna (libero) oraz Chen Liyi
Polska: Podolec (6), Kosek (11), Okuniewska (7), Kaczorowska (2), Wołosz (2), Kwiatkowska (12), Maj (libero) oraz Konieczna (1), Saad, Pelc, Radecka (1) i Kruk (4)


Niestety nasze siatkarki okazały się być za słabe na awans do turnieju finałowego. Wygrana pozwalałaby nam na grę w chińskim Makau, a porażka dała szansę Tajkom.
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, ale na pewno jest szkoda tak zmarnowanej szansy. Chinki były po prostu zbyt silne. Nawet kiedy nasze dziewczyny miały szansę - nie wykorzystywały jej. Dobre rozegrania Asi Wołosz albo Mileny Radeckiej nie wystarczały. Nie raz było tak, że piłka na pojedynczym bloku nie była kończona. Szkoda.
Miejmy nadzieję, że ME będą bardziej udane. Na pewno będą.

niedziela, 10 lipca 2011

Polacy na podium LŚ! Zwycięska walka o brąz!

Od meczu minęła już chwilka, a ja nadal jestem tak samo zagotowana. Chyba pora wziąć coś na uspokojenie. :)

Polska - Argentyna 3:0
(25:18, 25:23, 25:22)

Składy zespołów:
Polska: Nowakowski (7), Kosok (7), Kurek (14), Jarosz (17), Ruciak (2), Żygadło (4), Ignaczak (libero) oraz Kubiak (4)
Argentyna: Conte (14), Quiroga (3), Sole (5), Pereyra (8), Crer (8), De Cecco (3), Gonzalez (libero) oraz Ocampo (3) i Uriarte (1)

Takie mecze aż chce się oglądać! Heroiczna walka ze Sborną dała nadzieję na wygraną z Argentyną. Z Rosją walczyliśmy jak równy z równym i naprawdę warto było obejrzeć - mimo przegranej. Dzisiaj... Brak słów! To, co zrobiła nasza drużyna jest nie do opisania. Wygraliśmy 3:0! Myślę, że teraz WSZYSCY malkontenci powinni się zastanowić nad tym co mówili, nad ciągłym marudzeniem - bo nasza reprezentacja nadal może być najlepsza.
Myślę, ze ten turniej pokazuje wartość pracy chłopaków. Ciężkie treningi, długie podróże - mogą być z siebie dumni. Ale trzeba pamiętać, że droga od zera do bohatera jest krótka, a od bohatera do zera jest pokonywana w mgnieniu oka, dlatego nie można zatracić się w tym sukcesie. Musimy brnąć dalej!
Takie mecze są ważne. Budują drużynę, wzmacniają fundamenty. Chłopcy podnieśli się, pokazali charakter, walkę. To jest normalne dla przyszłych zwycięzców. Dlatego bądźmy dobrej myśli! Następne turnieje oby były dla nas tak samo owocne, ale i szczęśliwe - bo nie ukrywajmy, chyba rzeczywiście cały wszechświat nam pomógł! :) Ale wykorzystaliśmy to i tylko ten fakt się liczy.

Dziś jeszcze finał. Rosja-Brazylia. Szykuje się ciekawe widowisko, dla jednej strony wygrane, a dla drugiej nie. Kto będzie się dziś cieszył ze zwycięstwa?
(Dziś jeszcze dekoracja, koniecznie trzeba obejrzeć.)

sobota, 9 lipca 2011

Polska droga od zera do bohatera. Polacy w półfinale!

Mówi się, że prawdziwą drużynę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna.
Będąc kropelką w biało-czerwonym morzu kibiców w Ergo Arenie, patrzyłam na porażkę z Włochami. Mecz zdecydowanie nam nie wyszedł. Powolne wchodzenie w grę, przerywane seriami popsutych zagrywek. Było jasne, że trzeba coś z tym zrobić. Niekończone akcje, słaba skuteczność kontry, popsute zagrywki, śpiący środkowi - można wymieniać bez końca błędy polskiej ekipy. Jadnak prawda jest taka, że takie mecze też są potrzebne. Serce mi się krajało jak patrzyłam na Zbyszka Bartmana wchodzącego do hali o kulach. Jego kontuzja na pewno trochę pokrzyżowała plany Andrei Anastasiego. Włosi wydawali się nie do pokonania, grali szybką piłką i piekielnie mocną zagrywką. Nawet kibice nie mogli ich do końca zdeprymować. Przegraliśmy. Na trybunach pojawiały się gwizdy, nieprzychylne komentarze. Kibice powinni być obiektywni, ale takie zachowanie na pewno nie było budujące. Na szczęście nasi siatkarze zaczęli wyciągać wnioski...
Kiedy się czegoś pragnie, wtedy cały wszechświat sprzysięga się, byśmy mogli spełnić nasze marzenie.*
...do meczu z faworyzowaną Argentyną zawodnicy przystąpili z nowymi nadziejami. Wszystko zaczęło układać się po naszej myśli. Bułgaria wygrała z Włochami. Italia była tłem do wspaniałej gry rywali. Chyba powinniśmy podziękować, że jest ktoś taki jak Nikołow, bo bez niego nie wiadomo jak ułożyłby się tamten mecz, a wiadomo - wygrana Włoch wykluczała nasze szanse na awans. Do wygranej Bułgarów swoje ziarenko dodali polscy kibice, którzy wiedzieli jak przedstawia się sytuacja polskiej ekipy. Nie mogliśmy zmarnować takiej okazji... I chyba to samo myśleli sobie siatkarze. Pierwszy set spokojnie wygrany przez Argentynę, która grała swoją siatkówkę - szybką i trudną do odczytania. Luciano de Cecco raz po raz gubił nasz blok. Kolejne dwa sety - słabsze w wykonaniu Argentyny, a zdecydowanie lepsze w naszym. Polacy objęli prowadzenie 2:1 i można było mieć nadzieję na zakończenie meczu w czterech setach. Jednak Argentyńczycy nie odpuścili. W czwartej partii szybko uzyskali przewagę (16:10) i dopiero kapitalne wejście Piotra Gruszki zmieniło oblicze naszej gry. Walka do końca toczyła się punkt za punkt, ale to Argentyńczycy mogli cieszyć się z wygrania seta 26:24. Piąta partia... Nerwy, nerwy, nerwy. Na początku koszmar, Argentyńczycy prowadzili 4:1. Po przerwie wziętej przez naszego szkoleniowca, Polacy wrócili na boisko odmienieni. Zaczęliśmy prowadzić grę, na tablicy widniał wynik 11:8. Końcówka tie-breaka była kolejną nerwówką. Z prowadzenia polskiej reprezentacji niewiele zostało (13:12), ale zepsute zagrywki ułatwiły nam zadanie i wygraliśmy 3:2!

Polska - Argentyna 3:2
(18:25, 25:22, 25:20, 24:26, 15:13)


Składy zespołów:
Polska: Nowakowski (7), Kosok (11), Kurek (29), Jarosz (11), Ruciak (7), Żygadło (1), Ignaczak (libero) oraz Gruszka (4), Woicki, Możdżonek
Argentyna: Arroyo (13), Scholtis (12), Conte (14), Quiroga (11), Sole (3), De Cecco (1), Gonzalez (libero) oraz Ocampo (14), Uriate (1), Pereyra (1), Giustiniano (7)

W półfinale czeka nas rywal z najwyższej półki. Rosja. Każde spotkanie z tą drużyną obfituje w dodatkowe emocje. Wszyscy każą mi myśleć racjonalnie, że Rosjanie nas zmiotą itd. A ja nie chcę myśleć racjonalnie. Wierzę w naszą drużynę, w to, że wymęczone zwycięstwo z Argentyną da nam pozytywnego kopa. Chłopcy są mocni, jeśli tylko zrobią coś z tą nieszczęsną zagrywką - możemy być optymistami. Nasza kadra już parę razy się przewróciła, ale szła własną drogą. I za każdym razem powstawała. Po to jest każdy upadek. Po to, żeby po nim powstać. A więc powstańmy i weźmy to, o czym marzymy!

*Paulo Coehlo

czwartek, 7 lipca 2011

Bułgarski horror z happy endem.

Polska - Bułgaria 3:2 (25:20, 23:25, 14:25, 25:22, 15:13)

Polska: Piotr Nowakowski (16), Bartosz Kurek (24), Zbigniew Bartman (18), Michał Ruciak (9), Łukasz Żygadło (2), Marcin Możdżonek (8) i Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Jakub Jarosz, Paweł Woicki, Michał Bąkiewicz, Grzegorz Kosok (1), Michał Kubiak.

Bułgaria: Andriej Żekow (2), Matej Kazijski (18), Wiktor Josifow (5), Teodor Todorow, Todor Aleksiejew (6), Cwetan Sokołow (27) i Władysław Iwanow (libero) oraz Christo Cwetanow (8), Metodi Ananiew, Nikołaj Penczew (3), Władimir Nikołow (4), Georgi Bratojew.



W sumie to nie wiem co o tym meczu napisać. Nasi chłopcy już nas chyba przyzwyczaili do takich zwrotów akcji i trudnych końcówek, co nie zmienia faktu, że mało co wczoraj nie dostałam zawału. Bardzo dobra gra w pierwszym secie napawała optymizmem. Ładne, kombinacyjne akcje, gra środkiem oraz dobry blok doprowadziły naszą drużynę do zwycięstwa 25:20. Drugi set był bardzo zacięty. Walka punkt za punkt. Żadna drużyna nie wysunęła się na znaczące prowadzenie. Bułgarzy nie popełnili błędów w końcówce i wygrali 23:25. Trzeci set bardzo przypominał mi czwartkowe spotkanie z Brazylią. Nie wychodziło kompletnie nic. Nasz zespół znowu się zaciął i nie miał kto przełamać tej słabej gry. Chłopcy chcieli walczyć, ale tak jakby nie mieli do tego sił. Ostatecznie przegrali tę bardzo złą w naszym wykonaniu partię do 14. I tutaj pojawiła się obawa. Czy uda się "wyczyścić" głowę i wrócić do tej dobrej gry z pierwszego seta. Czy chłopcy zapomną o tych przegranych partiach i wrócą do walki. Na szczęście się udało. Bartosz Kurek i Zbigniew Bartman powrócili do skutecznych ataków, dzięki którym nasz zespół mógł sobie wypracować tę co prawda niewielką przewagę nad Bułgarią. Łukasz Żygadło mógł pewnie wystawiać piłki do naszych skrzydłowych, gdyż oni go nie zawodzili. Ze środka wspierał ich jeszcze swoimi skutecznymi atakami Piotrek Nowakowski. Udało się doprowadzić do tie-breaka. Pierwszy sukces już został osiągnięty. Udało się przełamać i wrócić do dobrej gry. Ten piąty set nasi siatkarze rozpoczęli od mocnego uderzenia. Nie pozwolili dochodzić Bułgarom do głosu i wydawało się, że bardzo pewnie zmierzają do wysokiego zwycięstwa. Nie mogło jednak do końca być tak pięknie. Za mało włosów by nam posiwiało, gdyby to się tak skończyło. Przy naszym prowadzeniu 11:4 coś znowu się zacięło. Ponownie nie mogliśmy skończyć swojego ataku. Dodatkowo kontuzji, jak się okazało dosyć groźnej doznał Zbigniew Bartman. Prawdopodobnie nie zobaczymy już naszego atakującego w meczach Final Eight, z powodu naderwania mięśnia łydki. Po tym wydarzeniu Bułgarzy doprowadzili do remisu po 12. Znowu zadrżały nam serca. Na nasze szczęście zagrywkę zepsuł Żekow, później jeszcze błąd popełnił Kazijski i mieliśmy wreszcie piłkę meczową. Spotkanie przy stanie 15:13 zakończył atak Grzegorza Kosoka ze środka.



Mam nadzieję, że nasi siatkarze dobrze się zregenerowali i do dzisiejszego spotkania z Włochami przystąpią w pełni sił. Dodatkowo ważnym aspektem w tym pojedynku będzie fakt, że Andrea Anastasi jest Włochem i to on jeszcze w ubiegłym roku prowadził reprezentację Italii. To może nam jednak pomóc w lepszym przygotowaniu taktycznym do tego spotkania. Będziemy znowu mocno ściskać kciuki i kibicować naszym chłopakom, aby nie doprowadzili do takiego dreszczowca jak wczoraj :)

A tak na koniec chciałam jeszcze bardzo serdecznie pozdrowić Martę, która przed chwilą dotarła do Gdańska i dzisiejsze popołudniowe spotkania będzie oglądać z trybun Ergo Areny :) Mam nadzieję, że jutro podzieli się z nami emocjami jakie towarzyszą meczom polskiej reprezentacji wśród kibiców na hali.

Piosenka nastrajająca do kibicowania: http://www.youtube.com/watch?v=OOCJD7Rt4UE