Czas upłynął szybko. Nie tak dawno emocjonowaliśmy się Ligą Światową i Olimpiadą a teraz znów na boiskach zawitała Plus Liga (i Orlen Liga, chociaż ja cały czas nie mogę się przyzwyczaić do tej nazwy ).
Spójrzmy na tabelę panów:
miejsce
drużyna
mecze
punkty
1
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
3
9
2
Jastrzębski Węgiel
3
6
3
Delecta Bydgoszcz
3
6
4
Politechnika Warszawska
3
6
5
Resovia Rzeszów
3
5
6
Skra Bełchatów
2
4
7
AZS UWM Olsztyn
2
3
8
Effector Kielce
3
3
9
AZS Częstochowa
3
0
10
Trefl Gdańsk
3
0
Większość zespołów rozegrała już trzy mecze, prowadzi Zaksa z kompletem zwycięstw za trzy punkty. Na razie chyba za wcześnie, aby mówić o tym, który z zespołów ma największe szanse na mistrzostwo - faworytów, jak zawsze, jest kilku.
U pań sytuacja prezentuje się następująco:
miejsce
drużyna
mecze
punkty
1
BKS Bielsko-Biała
3
9
2
Muszynianka Muszyna
3
9
3
MKS Dąbrowa Górnicza
3
9
4
PTPS Piła
3
9
5
Pałac Bydgoszcz
3
3
6
Trefl Sopot
3
3
7
Impel Wrocław
3
2
8
Budowlani Łódź
3
1
9
Legionovia Legionowo
3
0
10
AZS Białystok
3
0
Jak widać, tutaj mamy już wyraźnie ugruntowaną "czołówkę" - cztery zespoły z kompletem zwycięstw za 3 punkty. Oczywiście, to dopiero początek rundy zasadniczej, wszystko będzie się jeszcze zmieniać i mieszać. Mnie osobiście cieszy wysoka pozycja Muszynianki i niższa Sopotu ; )
Oglądacie regularnie ligi, znajdujecie na to czas? Może byliście już na jakichś spotkaniach na żywo? : )
Cześć i czołem! Dawno mnie tu nie było, ale mimo wszystko zaglądałam na bloga z nadzieją, że jakaś nadprzyrodzona siła opublikuje za naszą czwórkę notkę, ale cóż - nie stało się tak :D Czas najwyższy napisać coś nowego - pewnie mało ambitnego, ale na tyle mnie w tej chwili stać. Ostatnia notka była zamknięciem sezonu plażowego. Miejmy nadzieję, że chociaż trochę Was to zainteresowało.
Wczoraj nasi wicemistrzowie Polski zdobyli brązowy medal KMŚ. Skra wykonała kawał dobrej roboty i chyba zgarnęła całkiem dobry materiał do analizy, bo mecze z Zenitem i Sadą Cruzeiro Belo Horizonte były prawdziwym pokazem walki do końca. Jestem mocno podbudowana postawą Atanasijevica, który został najlepiej punktującym. Mam wrażenie, że on rozwija się na naszych oczach i wyrasta na drugiego Miljkovica.
Jeśli chodzi o OrlenLigę to jestem trochę zawiedziona postawą Impelu. Niby drużyna do walki o medale, a tutaj na razie klapa. Pożyjemy, zobaczymy...
Jak mówiłam: notka wątpliwej jakości, a i warunków nie mam, bo aktualnie nad głową siedzą mi wszyscy... Do napisania!
Nasza podróż rozpoczęła się w poniedziałek rano na Dworcu w Iławie (większość wolontariuszy była z Iławy, ze Zrywu). Do Starych Jabłonek dojechaliśmy pociągiem, na miejscu byliśmy koło 10. Na sam początek zebraliśmy się w sali konferencyjnej hotelu Anders. Wysłuchaliśmy szczegółów naszej współpracy i dostaliśmy nasze stroje, czyli dwie koszulki, spodenki, czapkę, zegarek Swatcha i kurtkę. Potem udaliśmy się na boiska, gdzie każde z nich musiało zostać zmierzone, ale wiadomo, że wszyscy w tym nie uczestniczyli, więc niektórzy poszli zapoznać się z terenem, a inni (tak jak ja ;p) obserwowali trening zawodniczek na boisku nr 2. Jedna z nich (Amerykanka) podeszła do nas i powiedziała, że zgubiła kolczyk i ten, kto go znajdzie dostanie w nagrodę jej top. Tak więc rozpoczęliśmy poszukiwania. Chyba od razu skazane na porażkę, bo jak można znaleźć mały kolczyk w stercie piachu :D Ale wszyscy posłusznie szukali. I nie znaleźli :D Poniedziałek był w miarę wolnym dniem, odbywały się tylko dwa mecze (na boisku nr 3), i akurat miałam to szczęście, ze podawałam na nich piłki. Fajnym akcentem tego dnia było to, że już na sam początek udało nam się zrobić fotkę z Mariuszem Prudlem.
Najtrudniejszym dniem była chyba środa. Wtedy natężenie meczy było spore, i niektórzy (zgadnijcie kto ;p) podawali trzy mecze z rzędu, co było ciekawym doświadczeniem, bo po raz pierwszy myślałam, że zasnę i powtarzałam w myślach Niech ten mecz się wreszcie skończy... No, i właściwie mniej więcej tego dnia zaczęła się promocja hitu Michała Kądzioły :D Na początek samo śpiewanie (nawet w trakcie podawania piłek), a potem wspaniali liniowi wymyślili taniec, który zawojował cale Stare Jabłonki :D
A potem podbił serca zawodników!
Można powiedzieć, że w Starych Jabłonkach poznaje się zawodników od innej strony - tej pozameczowej. Bo przy odrobinie chęci i znajomości języka można było zagadać do siatkarzy/siatkarek. Ale do tego był potrzebny czas wolny, który poświęcaliśmy na obiad i odpoczynek, a rzadziej na oglądanie meczy na korcie głównym itd. Szczęśliwcom udało się dostać od zawodniczek topy, a od zawodników t-shirty. Mnie udało się dostać top od jednej z Greczynek (który potem wymieniłam na inny...), i od Rosjanki - Ukolovej, którą jeszcze przed meczem półfinałowym poprosiłam żeby po meczu dała mi swój top. I o dziwo zapamiętała mnie, po meczu nawet do niej nic nie musiałam mówić, sama mnie skojarzyła i oddała niebieski (spocony :D) skrawek materiału :D
Spaliśmy w Ostródzie, w jednej ze szkół. W pokoju byłyśmy w dziesiątkę, co zagwarantowało pobyt pełen przeżyć :D Cisza nocna była koło 22-23, bo kiedy wracaliśmy trzeba było się ogarnąć, ponieważ piasek był WSZĘDZIE. Zmęczenie było spore, ale satysfakcja z pomocy w takiej imprezie jeszcze większa.
Ostatniego dnia chyba działo się najwięcej.(i było najwięcej ludzi związanych z siatkówką np. Iza Bełcik, Michał Ruciak) Z pozameczowych rzeczy - udało mi się zrobić zdjęcie z Kingą Kołosińską i Michałem Makowskim. Miałam okazję zrobić zdjęcie z Michałem Kądziołą, ale tłum do niego napierający mnie rozbawił i po prostu odpuściłam. Chyba spora część z Was widziała co się działo w meczu polsko-"brazylijskim". :D Rewelacja, super pomysł.
Na ceremonii zakończenia też byliśmy obecni. I u facetów, i u kobiet. Każdy zawodnik, który zajął miejsce na podium przybił nam piątkę. Na koniec poleciało confetti, piłki plażowe i hity Starych Jabłonek. Było super, aż żal było wyjeżdżać. Mimo tego zmęczenia podawaniem piłek, drogi na obiad pod legendarną górkę - zostałabym tam jeszcze dłużej, bo ma się uczucie bycia w samym centrum tych sportowych wydarzeń. Za rok Mistrzostwa Świata, i jeśli będę miała okazję (a wierzę, że będę :D) to pojadę tam. Bez zawahania.
P.S. Pozdrowienia dla Aśki, która zrobiła zdjęcie z Prudlem. I dla Pauliny, która bez pozdrowień się obrazi :D
Wszyscy już wieszają nam medale na szyjach, ale jeżeli zaczniemy się tym przejmować, to będzie to początek naszego upadku i żadnego medalu nie przywieziemy. Łukasz Żygadło
Presja, która spadła na naszych siatkarzy chyba nie jest powodem porażki (żeby znaleźć powód trzeba trochę odczekać). Ale mimo wszystko... Media najpierw powinny rozliczyć siebie ze swoich artykułów wieszających Polakom medal na szyi. I to nie byle jaki medal! Złoty!
Medal okazał się być poza naszym zasięgiem. Na wytłumaczenia pewnie przyjdzie czas, ale chyba nie to jest najważniejsze. Myślę, że jako prawdziwi kibice powinniśmy wesprzeć chłopaków. Bo mimo tego, że ten turniej został zawalony (nie oszukujmy się) - oni poświęcają swoje zdrowie, a często nawet rodziny. I należy to docenić. A to chyba nie wszystkim wychodzi, bo nawet na jednej z bardziej profesjonalnych stron siatkarskich napotkałam artykuł napisany przez jakiegoś frustrata. Owszem, trochę racji w tym "felietonie" było - brak gry kombinacyjnej i nieciekawe komentowanie meczów (co ma komentowanie meczów do porażki siatkarzy?). Niektórzy nawet stwierdzili, że gra Polaków na IO to większa klęska niż Euro. Przykre. Jeszcze niedawno Ci krytycy pisali, że Polacy wrócą ze złotem na 100 procent...
Wydaje mi się, że to kibice w tej chwili powinni być twardzi i nie użalać się. Powinni po prostu stanowić podporę dla naszej (i tak najlepszej!) drużyny, bo to jej członkowie w tej chwili przeżywają dramat większy niż my. Przyjdzie czas, w którym to my znów będziemy cieszyć z wygranej. Ktoś musi przegrać, żeby kto inny mógł wygrać. Siła zespołu tkwi w podnoszeniu się z porażek. Szczególnie takich.
Optymizmu wszystkim życzę, i cierpliwości do internetowych hejterów! :)
Cóż - dzisiejszy mecz zdecydowanie nie wyszedł naszym chłopakom dobrze (oprócz trzeciego seta, którego już chyba standardowo grają na IO świetnie ; D). Psuli proste piłki, nie mogli odnaleźć się na boisku, nie kończyli ataków, do drugiego seta bardzo słabo funkcjonował blok - za to Australia grała jak z nut, co według mnie wcale nie było aż takie niespodziewane po tym jak urwali punkt Włochom. Szkoda pierwszego miejsca w grupie, ale prawda jest taka - jeżeli chcemy walczyć o medal, nie możemy się bać NIKOGO. Brazylia czy Rosja w ćwierćfinale są do ogrania i trzeba tylko mocno wierzyć w umiejętności naszych zawodników! Wierzę, że Andrea Anastasi do środy odpowiednio zresetuje głowy chłopaków, co przyniesie efekt w postaci lepszej gry - tej gry z meczu z Italią i z Ligi Światowej.
W siatkówce plażowej również dzisiaj kiepski dzień - Fijałek i Prudel odpadają w ćwierćfinale po niesamowitej walce z Mistrzami Świata i 2 parą rankingu (!!!) z Brazylii. Nasi siatkarze mieli piłkę meczową, niestety ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem przeciwników. Szkoda, ale chłopaki mieli problemy z przygotowaniami, poza tym są młodzi i mam nadzieję, że ze 4 lata powetują porażkę w pięknym stylu : )
Ale za to mamy dwa brązowe medale - w zapasach i w podnoszeniu ciężarów. Brawo!!!
Cóż - dzisiejszy mecz był dla naszych reprezentantów raczej treningowym spotkaniem. Gładko pokonali zawodników z Wielkiej Brytanii 3:0. Zresztą - kto spodziewał się innego wyniku? Brytyjczycy zagrali dzisiaj całkiem niezły, jak na nich oczywiście, mecz. Gra Polaków za to pozostawiała wiele do życzenia, nie była idealna, ale wszyscy wiemy, że grając ze sporo słabszym przeciwnikiem ciężko się zmobilizować do wysiłku na sto procent. Ważna jest szybka wygrana, trzy punkty, mało straconych sił i brak kontuzji.
W grupie został nam ostatni mecz, z Australią, a co potem? Potem (miejmy nadzieję) pierwsze miejsce w grupie i ćwierćfinał - prawdopodobnie z Niemcami. Już się nie mogę doczekać! : )
Po porażce z Bułgarią nasi siatkarze podnieśli się w bardzo dobrym stylu i dzisiaj szybko i sprawnie pokonali Argentynę 3:0. Dzisiaj gra naszej reprezentacji wyglądała już zupełnie inaczej, chociaż też trochę wolno wchodzili w mecz. Jednak w końcówce pierwszego seta wypracowali sobie przewagę i utrzymali ją do końca, wygrywając 25:18. Świetny mecz rozgrywał dzisiaj Michał Winiarski. Jak zwykle niezastąpiony na przyjęciu, a oprócz tego ratował nas w ataku i obronie. Dzisiaj "Morderca w rękawkach" choć bez rękawków, ale i tak spisywał się świetnie, maksymalnie utrudniając przyjęcie zagrywki rywalom. Na przestrzeni całego meczu mogliśmy zobaczyć kilka bardzo długich akcji. Rozgrywający obu drużyn popisywali się w nich najróżniejszymi rozwiązaniami, ale blokujący i broniący świetnie czytali grę i przedłużali akcję.Pozostałe sety nasi siatkarze wygrali kolejno do 20 i 16, potwierdzając swoja dominację.
Co można więcej powiedzieć? Nasi siatkarze chyba trochę utarli nosa tym, którzy w nich zwątpili po jednej porażce. Dzisiaj udowodnili, że forma nie uleciała, nadal są mocni i będą walczyć o najwyższe cele.
Cóż, po dobrym meczu z Włochami dzisiaj naszych siatkarzy dopadł mały kryzys. Oprócz trzeciego, bardzo wyraźnie wygranego seta (wygranego jeszcze wyżej niż czwarty set niedzielnego spotkania z Italią!), nie mogli wejść w swoją grę na najwyższym poziomie, popełniali proste błędy, nie funkcjonował środek. A przeciwnicy grali dziś bardzo dobrze, szczerze mówiąc o wiele lepiej niż się tego spodziewałam po ostatnich ich spotkaniach i byli lepsi w końcówkach. To zadecydowało o końcowym wyniku konfrontacji - 1:3 (22:25, 27:29, 25:13,23:25).
Według mnie ta porażka nie powinna mieć większego wpływu na późniejsze losy biało-czerwonych w turnieju. Ba! Może im się nawet "przydać". Media trochę się uspokoją z zapowiedziami złota, oni nie będą odczuwali takiej presji. Kryzys musiał kiedyś przyjść, a lepiej kiedy przychodzi w grupie, niż w fazie pucharowej. Wydaje mi się, że na mecz z Argentyną nasi siatkarze wyjdą jeszcze bardziej zmobilizowani i rozstrzygną go na swoją korzyść - podobnie jak resztę grupowych pojedynków. Trzymamy mocno kciuki, prawda?
My z Marysią miałyśmy dzisiaj przyjemność kibicowania w gdańskiej strefie kibica - może ktoś z Was również tam był?
Polacy pokonują Italię w pierwszym spotkaniu Igrzysk Olimpijskich w Londynie 3:1 (21:25, 25:23, 25:20, 25:24)! Lepszego początku tej długo oczekiwanej przez nas imprezy chyba nie można było sobie wymarzyć! Chociaż nasi zawodnicy weszli w mecz powoli, mając na początku problemy z zagrywką i przyjęciem, to z biegiem czasu "rozkręcili się" i w czwartym secie wręcz zdemolowali graczy z Półwyspu Apenińskiego. To była ta forma, o której wszyscy marzymy, ta gra, która pozwala nam walczyć z najlepszymi i marzyć o finale. To był ten "dream team". Zdecydowanie wyróżniał się Piotr Nowakowski, który według mnie jest w tej chwili jednym z najlepszych środowych świata. Dobrze grali Bartosz Kurek, Michał Winiarski i Zbigniew Bartman. Zresztą - wyłączając pierwszą odsłonę - cała drużyna prezentowała się naprawdę w porządku.
Mastrangelo powinien więc porządnie przemyśleć swoje słowa sprzed tego spotkania (mówiące o tym, że Włosi są lepsi od Polski i Brazylii a tylko Rosja może im zagrozić).
Swoją drogą, zachowanie naszych przeciwników jak zawsze mnie denerwowało, chociaż nasi zawodnicy utrzymują że i tak, jak na Włochów, nie było tak źle. Polacy starali się grać fair play, przy spornych sytuacjach zazwyczaj przyznając się do błędu - gracze Italii za to kłócili się przy każdej możliwej okazji z arbitrami i starali się wyprowadzać naszą drużynę z równowagi. Irytujące. Jednak ostatni set chyba ochłodził im głowy na dobre.
Niesamowity był widok trybun, które wyglądały niemal tak, jakby Olimpiada rozgrywana była w Polsce. Tylko pozazdrościć tym szczęśliwcom, którzy na żywo kibicują naszym siatkarzom : )
Podsumowując - gra biało-czerwonych napawa optymizmem przed wtorkowym spotkaniem z Bułgarami (którzy notabene są raczej bez formy) i pozostałymi meczami grupowymi. Trzymamy kciuki!!!
Anna Grejman (ur.08.06.1993 r.) - młoda, perspektywiczna zawodniczka bydgoskiego Pałacu grająca na pozycji przyjmującej. Wychowanka UKS Osiemnastki Szczecin i spora nadzieja dla reprezentacji Polski seniorek.
1. Jak rozpoczęła się Pani przygoda z siatkówką? A.G.:Moja przygoda z siatkówką zaczęła się w szkole podstawowej, kiedy pojechałam na zawody wojewódzkie, tam były trenerki kadry województwa, które powołały mnie na zgrupowanie. Potem zamieszkałam w Szczecinie, w internacie, by móc trenować systematycznie, pod okiem trenerki Danuty Ciesińskiej, która pomogła mi się rozwinąć.
2. Czy ma Pani swój wzór do naśladowania, jeżeli chodzi o grę na pozycji przyjmującej? A.G.:Kiedyś, jak byłam młodsza, imponowało mi jak gra Anna Barańska (teraz Werblińska), bo pomimo swojego niewysokiego wzrostu to jedna z lepszych siatkarek w lidze.
3. Czy jest taki klub, w którym bardzo chciałaby Pani zagrać? Poza Bydgoszczą oczywiście. A.G.:Chciałabym w przyszłości grać w jakimś włoskim klubie, jest wysoki poziom jeśli chodzi o siatkówkę, a oprócz tego mają świetną kuchnię:)
4. Jaka drogę obrałaby Pani, gdyby kariera siatkarska "nie wypaliła"? A.G.:Nie lubię ,,gdybać", dlatego o tym za dużo nie myślałam, ale jakby nie wyszło mi w siatkówce, zawsze chciałam podróżować, może zostałabym przewodnikiem albo tłumaczem.
5. Jakie jest Pani największe marzenie? A.G.:Nie mogę powiedzieć, bo wtedy się nie spełni!
6. Co Pani robi w wolnym czasie? Czy ma Pani jakieś inne pasje oprócz siatkówki? A.G.:Czas wolny? Jest go bardzo mało, ale jak znajdę wolną chwilę to lubię robić rzeczy zwykłe, codziennie, na które zwykle nie mam czasu- obejrzeć ulubiony serial, poczytać książkę czy pójść na spacer z chłopakiem. A jeśli chodzi o inne pasje oprócz siatkówki to lubię śpiewać. Niestety talentu do śpiewania nie mam, więc robię to tylko gdy nikt nie słyszy;)
7. Ma Pani jakieś wspomnienie z dzieciństwa, które zapamięta Pani na zawsze? A.G.: Pamiętam jak kiedyś z kolegą poszliśmy do sąsiada na działkę zerwać kilka liści rabarbaru i wtedy ten nas złapał i zaprowadził do rodziców za uszy. Spodziewałam się niezłego lania, ale ich na szczęście tylko rozśmieszyła ta cała sytuacja i wysłali mnie do sklepu, żebym sobie kupiła mój ulubiony rabarbar.
8. Pierwszy sezon w Pluslidze - więcej stresu czy radości? A.G.:Na początku, wiadomo, pierwszy mecz, kibice, zawodniczki, które wcześniej miałam okazję zobaczyć w telewizji, ta cała atmosfera. Byłam nawet tym przerażona, ale kiedy dostałam szansę i weszłam na boisko to cały stres uleciał. Skupiłam się tylko na piłce, na grze i z meczu na mecz, przy każdej zmianie, wejściu na boisko było już tylko łatwiej. Radość była, jasne. Ogromna po zdobyciu każdego punktu.
9. Jakie ma Pani plany na przyszłość? A.G.:Chcę skupić się przede wszystkim na graniu i nauce. Mam przed sobą wybór studiów. Teraz to jest najważniejsze, jeszcze treningi i przygotowanie do sezonu.
zdjęcie: s-w-o.pl
Miejmy nadzieję, że nie jest to ostatni z tego typu "wywiadów". Być może mało profesjonalnych, ale ważne są chęci :D
Jeszcze niedawno dziwiłyśmy się jakim cudem minął już rok od założenia bloga... Dziś nie możemy wyjść z szoku związanego z jego drugą rocznicą! Bilans dwunastu miesięcy jest jak najbardziej korzystny - widzimy, że coraz więcej osób czyta nasze "wypociny" (być może czasem wstawiane dość rzadko), a dodatkowo nasze niezniszczalne trzyosobowe grono poszerzyło się o pewną osobę - Marysię, która zapewne nie raz zadziwi nas wszystkich wiedzą na temat sportu.
Z okazji drugiej rocznicy bloga mamy dla Was niespodziankę, którą niedługo zobaczycie na stronie ! Myślę, że kibice KS Pałacu Bydgoszcz będą zachwyceni. :>
Szał... Najzwyczajniej w świecie dopadł wszystkich kibiców. I tych, którzy kibicują od święta, i tych, którzy przy naszych siatkarzach są od dłuższego czasu.Na ten medal nasza reprezentacja pracowała w pocie czoła, nie zważali na żadne przeszkody - zwalczali je konsekwentnie licząc na ostateczny sukces. Droga do niego jeszcze jest (wbrew pozorom) długa - pierwszy olimpijski mecz Polacy rozegrają 29 lipca - do tego czasu może wiele się zdarzyć. Wiadomo, że formy "złotopolscy" nie stracą "ot tak", pracowali na nią zbyt długo, żeby teraz to zaprzepaścić. Ale jest jedna rzecz, o której trzeba pamiętać - rywale zbrojący się w cieniu finału LŚ. Chociażby Włosi czy Rosjanie - jedni z faworytów, którzy na turniej w Sofii nie awansowali.
Szał, o którym mowa w pierwszym akapicie objawiał się różnymi stanami emocjonalnymi. Jedni płakali, inni po prostu szaleli z radości lub - tak jak ja - nie mogli się otrząsnąć z szoku do końca pomeczowego studia. Ale jedno jest pewne - każdy był tak samo dumny i jestem pewna, że duma będzie nas rozpierała bez różnicy na to, co stanie się w Londynie. Bo wszyscy napalamy się na medal, a wiadomo, że tam wszystko może się ułożyć różnie. Mimo wszystko czuję, że wyjście jest jedno - ozłoceni Polacy na podium.
Kiedy patrzę na sukces Polaków (kolejny zresztą) czuję, że można przenosić góry. Że pot wylany na treningach (lub podczas różnych innych form aktywności) nie idzie na marne. Medal daje też coraz większą liczbę kibiców (w mojej pesymistycznej wersji 3/4 z nich się ukruszy, po pierwszej porażce z Brazylią - która nie wiadomo kiedy nadejdzie), którzy pokochają ten sport. U mojego rodzeństwa ta faza powoli wkracza w coraz większy poziom zaawansowania, chociaż "maluchy" nie mają więcej niż 8 lat. I cieszy mnie to niesamowicie, bo wiem, że będę miała komu gadać o siatkówce! :D
I co do samego turnieju - organizacyjnie klapa. Zastanawia mnie za co Bułgarzy dostali organizację. To, że mają nową halę, nie oznacza, że muszą się tam odbywać takie imprezy. Tym bardziej, że - jak widać - nie dojrzeli do goszczenia siatkówki na takim poziomie, bo nie potrafią tego uszanować. Polskim kibicom ukradziono flagi, a na boisko poleciało wszystko, co było pod ręką. Tak więc, drogie FIVB, Polacy czekają na organizację takich turniejów! Bo my nie rzucamy zapalniczkami, tylko kibicujemy. I nie plujemy na sędziów, najwyżej skrytykujemy. A gdy przychodzi odpowiedni czas - stoimy murem za swoją drużyną!
Mamy złoto. Mamy złoto. MAMY ZŁOTO!
Aż ciężko mi w to uwierzyć. To jest sen, sen który się spełnił, w gruncie rzeczy cały czas się spełnia. Radość, taka radość dla której warto wspierać drużynę - na dobre i na złe. Po małym przestoju w roku 2010 nasi siatkarze wracają na szczyt, od czasów Huberta Jerzego Wagnera nie było takiej drużyny. Andrea Anastasi udowodnił, że nawet bez czołowych zawodników poprzednich lat - między innymi Piotra Gruszki, Sebastiana Świderskiego, Daniela Plińskiego, Mariusza Wlazłego, może stworzyć team, który będzie walczył. Walczył i wygrywał. I to jest piękne, wzruszające i niesamowite!
Dzisiejsze spotkanie było dobre w wykonaniu naszych siatkarzy, zawodnicy USA nie poddawali się ale nie mieli szans z tak "nakręconymi" biało-czerwonymi. Nawet kiedy w pierwszym secie Marcin Możdżonek musiał zejść z parkietu z powodu kontuzji, na jego miejscu pojawił się Grzegorz Kosok a cała sytuacja nie miała większego wpływu na przebieg meczu. Michał Ruciak wchodząc na zagrywkę doskonale sobie radził. To pokazuje, jak mocna jest nasza ławka rezerwowych.Z naszą drużyną w tej chwili nikt nie może sobie poradzić, Bernardo Rezende miał rację, że byliśmy faworytami turnieju w Sofii. Nawet "kibice" gospodarzy w pewnym momencie się uspokoili i przestali gwizdać - chyba zdali sobie sprawę, że na Polaków nie ma mocnych. Że tylko się upokarzają. Bo taka prawda - po ich zachowaniu nieprędko zobaczymy jakikolwiek turniej w Bułgarii. Ciekawe, czy o to im chodziło?
Nasza drużyna zdobyła aż cztery nagrody indywidualne - dla najlepszego atakującego (Zbigniew Bartman), najlepszego blokującego (Marcin Możdżonek), najlepszego libero (Krzysztof Ignaczak) i dla najbardziej wartościowego zawodnika (Bartosz Kurek). Uważam, że również nagroda dla najlepszego rozgrywającego należała się Łukaszowi Żygadle, ale cóż...tak to już czasem bywa, że gospodarze mają pewne przywileje (szczególnie w komercyjnym turnieju). My cieszymy się z historycznego złota! BRAWO, BRAWO, BRAWO!!!
Dzisiaj (08.07.12r.) odbył się w Pucku Turniej Amatorski Plażówki. Jako że jestem z okolic, stwierdziłam, że bardzo chętnie zobaczę, na jakim poziomie jest amatorska siatkówka w naszym regionie. Właściwie to zawodnicy pochodzili nie tylko z Kaszub, ale też z Litwy ;) Drużyny wykazały się ogromną inwencją twórczą w wymyślaniu nazw - np. "Aniołki Hani", "Słoneczni", "Pomarańcze" :) Obejrzałam kilka spotkań i zostałam bardzo mile zaskoczona wysokim poziomem, i jakością tych zmagań. Złoci medaliści tego turnieju rozegrali spotkanie z wielokrotnymi reprezentatami naszego kraju - Danielem Plińskim i Marcinem Wiką. Panowie spotkali się z ogromnym zainteresowaniem ze strony publiki, która obserowowała ich grę. Właściwie to pierwszy raz miałam okazję zobaczyć jak "Plina" i Wika grają w plażówkę, i jak cieszą się tym. Bardzo miło oglądało się tę grę i jestem pewna, że nie tylko ja odniosłam takie wrażenie. Także najmłodsi byli zafascynowani naszymi "Orłami" i kibicowali im. ;) Jeżeli chcecie poobserwować grę Marcina, Daniela lub sami pograć, to zapraszam do Pucka ;)
Przepraszam za jakość zdjęć. Korzystałam z aparatu w komórce. ;)
Nasi siatkarze pokazali dzisiaj, że są w absolutnie genialnej formie. I są już pewni medalu, a jutro powalczą o złoto Ligi Światowej. Mecz z Bułgarią był zdecydowanie jednostronny, a pierwszy set również mógł być wygrany zdecydowanie wyżej. Wynik 25:23 25:20 25:18 obrazuje dobrze, co działo się na boisku. Polacy dominowali i pokazali, że zasłużyli na finał. Może nie grali porywającej siatkówki, ale grali tak, aby wygrać. Niestety, widowisko psuły denerwujące błędy sędziowskie. Przydałby się system challenge, naprawdę.
Uważam, że jutrzejsze spotkanie z reprezentacją USA będzie baaardzo ciekawe. Amerykanie są w formie (bo przecież pokonanie Kuby 3:0 to nie lada sztuka), Polacy też. Zapowiada się naprawdę niesamowite widowisko, godne finału i uważam, że lekkimi faworytami do złota są Biało-Czerwoni. Na pewno będą mieli za sobą fantastycznych polskich kibiców (swoją drogą, ci bułgarscy zachowują się okropnie i wcale nie przypominają kibiców siatkówki). Mam nadzieję, że doping poniesie ich na szczyt, do zwycięstwa, do chwały. POLSKA, POLSKA, POLSKA!!!
__________
Oczywiście, trzeba również wspomnieć o naszej Agnieszce, która mimo choroby zagrała dobry mecz, przegrała w trzech setach 1:6 7:5 2:6 z jedną z najlepszych tenisistek w historii - Sereną Williams w finale Wimbledonu. Jestem pewna, że czasy Isi jeszcze nadejdą, jest genialną zawodniczką młodego pokolenia. Super się ją ogląda, obserwuję jej karierę od 2,5 roku i jestem niesamowicie wzruszona, że doszła do numeru dwa w rankingu WTA, robi postępy i wierzę, że przed nią nie jeden tytuł wielkoszlemowy.
Dzisiaj wygrał tenis siłowy, przyjdzie czas, że wygra technika i inteligencja. Może już w Londynie?
Już w pierwszym meczu Final Six Ligi Światowej polscy siatkarze zapewnili sobie awans do półfinału. Było to możliwe, ponieważ wczoraj Brazylijczycy przegrali z reprezentacją Kuby 3:0. Dzisiaj wszystko było w naszych rękach. Mogliśmy sprawić, że główny faworyt pojedzie do domu i właśnie tak się stało.
A wszystko dzięki ogromnej determinacji i zaangażowaniu naszych chłopców. Dobrze rozpoczęli mecz i w pierwszym secie utrzymywali nieznaczną przewagę. Jednak chwilowe rozluźnienie wykorzystali Brazylijczycy i to oni wygrali pierwszą partię 25:23.
W drugim secie role jakby się odwróciły. To my byliśmy z tyłu i musieliśmy gonić. Udało się i ze stanu 17:20, wyprowadziliśmy na 25:23. Teraz mecz rozpoczął się od nowa. Obie drużyny miały równe szanse. Lepiej wykorzystali je nasi przeciwnicy. Dzięki dobrej zagrywce i odrobinie szczęścia coraz to bardziej powiększali przewagę nad Polakami. Gdy na tablicy wyników widniał zapis 16:7 chyba wszyscy stracili już nadzieję i spisali tego seta na straty. Ale jednak nie możemy zapomnieć, że mamy do czynienia z drużyną "walczaków". Trener Anastasi wprowadził kilka zmian. Na boisku zobaczyliśmy między innymi Michała Kubiaka, który poderwał zespół do walki. Brazylijscy kibice pewnie przecierali oczy ze zdumienia. Nasi chłopcy potrafili doprowadzić do stanu 23:23, ale jednak proste błędy w końcówce dały zwycięstwo Brazylijczykom. Ta pogoń dała jednak naszym dodatkowe siły. W 4 secie od razu zabrali się ostro do roboty i nie wypuszczali z rąk prowadzenia. Pewnie doprowadzili do tie breaka, w którym kontynuowali świetną passę, pokonując Brazylię 15:10. Tym samym zapewnili sobie awans do półfinału. Wielka legenda siatkówki musiała natomiast pogodzić się z porażką, w tym sezonie Brazylia już po raz czwarty uległa naszej reprezentacji, co jest bardzo pozytywne w perspektywie zbliżających się Igrzysk Olimpijskich.
W dzisiejszym spotkaniu znowu można było zobaczyć, jak wielką siłą są dobrzy zmiennicy. Łukasz Żygadło został zmieniony przez Pawła Zagumnego i to on do końca prowadził spotkanie, urozmaicając je swoimi ciekawymi rozegraniami. W trzecim secie całkiem dobrze spisujący się Michał Winiarski musiał ustąpić miejsca młodszemu koledze Michałowi Kubiakowi. Ta zmiana również przyniosła pozytywne efekty. W ważnych momentach nie zawiedli Bartosz Kurek i Zbigniew Bartman, którzy stanowią trzon reprezentacji. Również jak zwykle rewelacyjnie spisywał się Krzysztof Ignaczak.
Z niecierpliwością czekamy na kolejne spotkania naszych chłopaków. Jutrzejszy mecz z reprezentacją Kuby zadecyduje o tym, z którego miejsca awansujemy do półfinału i z kim się w nim zmierzymy. Trzymamy kciuki i kibicujemy z całych sił!!!
Ostatnio pisałam, że trzy zwycięstwa za 3 punkty dałyby Polkom final six - niestety, inne mecze ułożyły się nie po naszej myśli. Jestem pewna, że jakby dziewczyny walczyły o miejsce w finałowym turnieju, wygrałyby z Włoszkami 3:0. Jednak grając o przysłowiową pietruszkę ciężko zachować koncentrację i rozumiem dzisiejszą przegraną.
runda eliminacyjna: tabela po 9. kolejce - 24.06.2012
Jak widać - dziewczynom wygrana 3:0 nie zmieniłaby nawet miejsca w tabeli.
Skład final six mnie nieco zaskoczył, zabraknie w nim min. Serbek, Włoszek i Japonek a zagrają Tajlandki (!). No cóż, taki już jest sport - nieprzewidywalny...
W lidze światowej również niespodzianki - w Sofii nie zagrają Rosjanie i Włosi. Z niecierpliwością czekam na rozpoczęcie turnieju!